niedziela, 10 maja 2015

2

Alex
- Jakie smaki? - zapytałam, wysilając się na najmilszy ton głosu, na jaki mnie stać. Chłopak przyjrzał się uważnie wszystkim pojemnikom z lodami, po czym wskazał trzy poszczególne. Nałożyłam mu je go rożka, po czym odszedł, a ja w końcu mogłam usiąść. Miałam już serdecznie dość sterczenia tutaj w fartuchu z głupią czapką na głowie. Lodziarnia nie jest pracą moich marzeń. Chociaż na początku mi się podobało. Podjadałam tyle przysmaków, ile tylko dałam radę, jednak teraz nie mogę już na nie patrzeć.
Pamiętam jak byłam mała i mama zmuszała mnie do chodzenia do kościoła. Nienawidziłam tego, ale za to zawsze po mszy chodziliśmy całą czwórką na lody truskawkowe. Dotąd pamiętam ich niesamowicie dobry smak. To jest moc dobrych wspomnień, nawet zwykłe rzeczy wydają się wyjątkowe.
Nagle drzwi wejściowe głośno trzasnęły. Stała w nich wysoka, szczupła blondynka, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie zimnej i aroganckiej. Każdy jednak kto poznał Drinę wie, że jest dokładnie na odwrót.
- Dwa razy duży deser lodowy - powiedziała uderzając otwartą dłonią w blat - Musimy pogadać.

Louis
- Masz.
Wziąłem do ręki cekinową koszulę z złotym połyskiem. Skrzywiłem się i spojrzałem na Nicki z politowaniem.
- Gdzie jest Lou? - naprawdę musiałem się wysilić, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Coś ci się nie podoba? - zapytała oburzonym tonem. Początkowo myślałem, że żartuje, ale szybko zmieniłem zdanie, kiedy zobaczyłem powagę w jej oczach.
- Uważasz, że dobrze będzie mi w takim... - kusiło mnie, aby powiedzieć ,,gównie'' - Połysku?
Nicki spojrzała na mnie jak na skończonego idiotę.
- Oczywiście, tak jak reszta.
- Co? To oni też coś takiego mają?
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, bo w tym momencie po pomieszczenia weszli Harry z Niallem. Obaj byli ubrani w te same błyszczące koszule, buty do kompletu i ciemne matowe spodnie. Najbardziej komiczne jednak były krwistoczerwone muszki na ich szyjach. Musiałem zakryć twarz ręką, ale i tak nie mogłem pohamować napadu śmiechu. Harry spojrzał na mnie wrogo. Nic dziwnego, on ma świra na punkcie swojego wyglądu. Niall natomiast wyglądał na zadowolonego.
- Louis, stary to jest zajebiste! - krzyknął.
- Serio? - zapytałem wciąż się śmiejąc.
- No! Patrz! - z tylnej kieszeni wyjął latarkę - Harry zgaś światło!
Styles spełnił jego prośbę i po chwili było już zupełnie ciemno. Wtedy Niall włożył pod koszulę latarkę i ją zapalił. Cały pokój mienił się w złotych odcieniach, a Horan cieszył się jak małe dziecko. Małe kropeczki na ścianach skakały razem z nim, przez co przez chwilę czułem się jak na dyskotece. Niall postrzegał to inaczej.
- Jestem świetlikiem!
- Co on brał? - zapytałem Harry'ego, opartego o framugę drzwi.
- Nie mam pojęcia, ale się nie podzielił - burknął.
Spojrzałem na niego podejrzliwie. Coś było nie tak.
- Co jest?
Harry zacisnął mocniej szczękę.
- Nic - skłamał. Rzuciłem mu stanowcze spojrzenie.
- Nie pierdol, bo mnie nie oszukasz. Chodzi o Katie?
Wyraz jego twarzy zdradzał, że trafiłem.
- Pokłóciliśmy się.
Mięśnie jego ramion mocniej się napięły. Nie wiem, o co poszło, ale musiało to być coś dużego, bo bruneta trudno doprowadzić do takiego stanu. 

- Aż tak źle? 
Harry spojrzał na mnie gniewnie. 
- Gorzej - prychnął - A teraz na dodatek muszę paradować w tym czymś. 
- Spokojnie - uśmiechnąłem się - Zaraz przyjdzie Lou i uratuje sytuację. Jednak jeśli chodzi o Katie to musisz mi wytłumaczyć co się stało. Niestety, ale nie jestem synem Merlina i nie czytam w myślach. 
Styles nie odzywał się dłuższą chwilę. Widziałem skupienie na jego twarzy, jakby formował w swojej głowie to, co chce mi powiedzieć. Nagle wkłada ręce w kieszenie spodni i patrzy na tańczącego Nialla.
- Katie chce wrócić do Bostonu, do rodziców. - powiedział w końcu, ale widząc moje zdziwienie kontynuował - Ona nie wytrzymuje tego psychicznie. Bardzo przeżywa hejterów i ich komentarze. Nie potrafi tego olać, a ja już nie wiem jak mam jej pomóc.
Kopnął kilka razy w podłogę, dobierając kolejne słowa. 

- Czuję się bezsilny, kurwa. Staram się jak mogę, ale wiesz jaka ona jest. Mogę jej powtarzać milion razy, ale ona i tak będzie robić swoje. Boję się, co jej może przyjść do głowy. Jakby sobie coś zrobiła - pokręcił głową - Ja bym tego nie wytrzymał Louis.
Rozumiałem go. Katie jest również moją przyjaciółką i też się o nią martwię. Wiem też, jak bezsilność jest chujowa. Moja Eleanor odeszła zaledwie dwa tygodnie temu i wciąż trzymam w sobie złość. Chociaż wiem, że nic już nie mogę zrobić.
- Musisz przy niej być, Harry. Chociaż nie wiem jak bardzo było to trudne. Inaczej ona nie da sobie rady i oboje wiemy jak może to się skończyć.
Katie jest bardzo nieprzewidywalna. Na ogół jest bardzo miłą i pozytywną osobą, ale nie radzi sobie z krytyką i złośliwymi komentarzami. Niestety jako dziewczyna Harry'ego Stylesa musi nauczyć się je tolerować.
Harry spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Czasami zastanawiam się, czy nie pozwolić jej odejść. Z czasem pozbyłaby się plakietki ,,dziewczyna Stylesa''.
Prychnąłem wątpiąco.
- Dobrze wiesz, że tego się nigdy nie pozbędzie - przyznałem z niesmakiem - A jeśli się rozstaniecie, to oboje będziecie żałować.
- To co ja mam zrobić? - zapytał.
Spojrzałem na niego poważnie. 

- Bądź przy niej, to wystarczy.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie. Harry zastanawiał się nad moimi słowami i gdy już chciał coś powiedzieć, ktoś nam przeszkodził.
- No panienki - Zayn szeroko się uśmiechnął - Sesyjka czeka.

Alex- Powtórz jeszcze raz, tylko wolniej - poprosiłam Drinę, która wypuściła z siebie taki potok słów, że nic nie zrozumiałam. Dziewczyna głośno westchnęła.
- Dostałam wiadomość z redakcji - uśmiechnęła się szeroko - Przyjęli mnie.
 Otworzyłam szerzej oczy z zaskoczenia, które szybko zmieniło się w falę radości. Zamknęłam przyjaciółkę w mocnym uścisku, gratulując sukcesu. Wiem ile ta praca znaczy dla Driny i ile wysiłku włożyła, aby ją zdobyć, dlatego jestem z niej tak dumna. Zasłużyła na to.
- Więc gdzie się wybierasz? - zapytałam rozpromieniona - Liverpool, Manchester, Londyn?
Nagle uśmiech Driny zgasł i zastąpiła ją kwaśna mina. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, a ona jeszcze bardziej się zmieszała.
- Niezupełnie - zaczęła niepewnie - Tak jakby... Odrobinę dalej...
- Dublin?
Drina pokręciła głową i spuściła wzrok na swój nieruszony deser. Widziałam jak jej palce zaciskają się na krawędzi stolika. Nie podobało mi się to.
- Nie Alex - nabrała dużo powietrza w płuca, po czym na jednym wydechu powiedziała - Dostałam przydział w Paryżu.
Opadła mi szczęka. Dziewczyna, z którą nie rozstaje się od przedszkola, leci na parę miesięcy do Francji? Cholera. 


Poczułam dziwne ukłucie żalu, nie chciałam aby Drina wyjeżdżała. Ona jest nieodłącznym elementem mojej walki z wypadkiem (tak nazywam tamtą noc z Jamesem). W prawdzie ona o niczym nie miała pojęcia, ale jej obecność, radość i przyjaźń naprawdę mi pomogły. Gdyby nie ona, być może by mnie już nie było.
Czuję też zazdrość. Chciałabym się wyrwać z Doncaster, zarabiać większe pieniądze i spłacić te pieprzone długi. Nie mam jednak wykształcenia, które jest niezbędne, a uczyć się nie mogę przez brak czasu i funduszy. Dlatego chwytam się każdej normalnej roboty i haruję jak wół. 

Wiem jednak, że nie mogę być na nią zła. Nie zdobyła tej pracy leżąc plackiem przed telewizorem, tylko zakuwała całe dnie i noce. Paryż to spełnienie jej marzeń.
Mimo tego jest mi przykro, że wyjeżdża. Musiała to wyczytać z mojej twarzy, bo chwyciła moją rękę i powiedziała.
- Nie bądź zła - uśmiechnęła się nieśmiało - Będę tu często przyjeżdżać. Są też telefony, Internet. Zobaczysz, że będziesz miała mnie dość.
Na jej ostatnie słowa uśmiech wkradł mi się na twarz.
- Nie jestem zła - zaprzeczyłam - Cieszę się z twojego sukcesu, po prostu będę tęsknić - wzruszyłam ramionami.
- Ja też będę tęskniła - przyznała - Ale to jest ogromna szansa, nie chcę jej stracić.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się szerzej - A co na to Jack? Jedzie z tobą? 

- Nie, Jack zostaje. Przynajmniej na razie.
Po jej minie widziałam, że nie jest zadowolona z tego powodu. Jedzie do całkiem nowego miejsca i chciałaby mieć go przy sobie.
Położyłam rękę na sercu.
- Przysięgam, że będę go pilnować i nawet się nie obejrzy za inną.
Drina się uśmiechnęła.
- Alex, stróż wierności.
Obie wybuchłyśmy śmiechem. Posiedziałyśmy tak jeszcze przez pewien czas, zajadając się lodami. Nawet one nie wydawały się już takie okropne. Za to właśnie kochałam Drinę, potrafiłam przy niej zapomnieć o wszystkich problemach.
Po pracy blondynka odwiozła mnie do domu. Byłam tak padnięta, że od razu poszłam do swojej sypialni, ignorując nawoływania Vicky. Nawet się nie przebierałam, tylko od razu wskoczyłam na łóżko i momentalnie usnęłam.

***
Rozdział chciałam dodać w piątek, ale gdy tylko wróciłam ze szkoły miałam niespodziewany wyjazd rodzinny i dwie godziny później byłam już w innym województwie. Dostępu do komputera również nie miałam, więc tak to się wszystko opóźniło. Myślę, że następny rozdział pojawi się szybciej :)
Pozdrawiam, Rouse xoxo

2 komentarze:

  1. Swietny nie moge doczekac sie az sie spodkają , dodaj szybko nexta .
    Weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń