niedziela, 16 sierpnia 2015

7

Przez resztę dnia nie ruszałam się z pokoju. Nie zeszłam na kolacje, ani na dzisiejsze śniadanie. Nie chciałam widzieć tego pierdzielonego Liama, ale żołądek już od dawna woła jedzenie.
Ostrożnie uchylam drzwi i nasłuchuję, aby się zorientować, czy korytarz jest pusty. Potem wychylam głową aby się w tym upewnić i dopiero wtedy wychodzę po cichu z pokoju. O ile po cichu można uznać stukanie kulami o drewnianą podłogę. Mimo to, byłam tak głodna, że musiałam dostać się do kuchni.
Dodatkowo wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy, bo praktycznie nie spałam. Cały czas myślałam o Liamie i wczorajszej sytuacji. Jestem tak zmęczona, że zarzuciłam na siebie jedynie szorty i luźną koszulkę, a jedyne co udało mi się dzisiaj zrobić to umycie włosów. Dlatego teraz z pokręconych pasm kapie woda a moja koszulka jest do połowy mokra. Nie wiem co jest gorsze, to że wyglądam jak kupa, czy te cholernie śliskie schody. Kiedy jednak udało mi się z nich zejść i nie wyrżnąć orła ruszyłam do kuchni. W domu panowała cisza, co mogło oznaczać, że chłopków nie ma.
Już w wejściu dostrzegłam otwartą lodówkę i stojącą przy niej niską, ale dość pulchną kobietę. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzień dobry Meg - powiedziałam i usiadłam na wysokim stołku przy wyspie.
- O, cześć skarbie - Meg miała w zwyczaju nazywanie każdego ,,skarbem'' - Jak się czujesz? Noga w porządku?
- Tak, ale mam już dość tego gipsu - kobieta zamknęłam lodówkę łokciem nie mając wolnej ręki bo trzymała w niej mnóstwo jedzenia - Meg, gdzie są wszyscy?
Kobieta spojrzała na mnie przelotnie.
- Chłopcy mają wywiad w ogrodzie, lepiej nie wychodź, bo jak ci krwiopijcy cię dorwą to już nie wrócisz.
Zaśmiałam się cicho. Meg wyglądała jakby była w transie, pogrążona w świecie gotowania. Nic z zewnątrz się nie liczyło, jedynie to co teraz robiła. A muszę przyznać, że efekty były pyszne.
Podobnie miała mama. Gotowanie było jej pasją. Pamiętam jej skupioną minę, kiedy odmierzała łyżkę oleju lub coś w tym rodzaju. Zawsze była piękną kobietą, z resztą Vicky jest do niej bardzo podobna. Niemal identyczna. Ja za to poszłam w tatę.
- Chcesz coś zjeść skarbie? - zapytała nagle wytrącając mnie z zamyśleń - Nie byłaś na śniadaniu.
Skrzywiłam się. Nie wyobrażam sobie jest posiłku z Liamem. Na sam jego widok tracę apetyt.
- Zostało może coś jeszcze z niego? Kiszki grają mi marsza.
Meg stwierdziłam że to dobrze, bo pozbędzie się resztek z lodówki. Odgrzała mi naleśniki z rana, cały czas opowiadając różne historie. Ta kobieta jest naprawdę niesamowita. Tryska od niej taki optymizm, że nawet poprawił mi się humor i naprawdę się śmiałam. To było wspaniałe.
Właśnie opowiadała mi o tym jak jej - już dorosły - syn w wieku dwunastu lat upił się winem, kiedy do kuchni wpadł Louis.
- Meg, upiekłaś już... - urwał na chwilę widząc mnie jedzącą naleśniki - ...babeczki?
Patrzył na mnie pustym wzrokiem. Pamiętam jak wczoraj powiedział Liamowi dość, na jego twarzy malowało się wtedy pewnego rodzaju współczucie. Teraz nie było po nim śladu.
- Tak, stygną w jadalni. Skończyliście już pajacować?
Louis pokiwał głową.
- Mamy wolne do końca dnia. Wieczorem przyjeżdża Colin.
Spojrzałam na swój pusty talerz, chcąc uniknąć wzroku Tomlinsona. Muszę szybko wrócić do pokoju. Wzięłam kule i wstałam z stołka.
- To dobrze, muszę z nim porozmawiać o menu na bankiet.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Jaki bankiet? - zapytałam patrząc na Meg, a starając się całkowicie zignorować Louisa.
Kobieta była najwidoczniej zbita z tropu.
- To ty nic nie wiesz?
- Co mam wiedzieć?
- Za dwa tygodnie będzie tu bankiet promujący naszą płytę - odpowiedział mi Louis, przez co niestety musiałam na niego spojrzeć. Stał oparty o framugę i wyglądał świetnie.
- Będzie wiele sławnych osób, na pewno kogoś poznasz - dodała z uśmiechem Meg.
Spojrzałam na nich przerażona.
- Ja mam rozmawiać z celebrytami?
Louis zaśmiała się cicho.
- Spokojnie i tak żaden nie będzie chciał z tobą gadać.
Spojrzałam na niego chłodno.
- Więc mam problem z głowy - odwróciłam się twarzą do Meg - Dzięki za naleśniki, były pyszne.
Odłożyłam talerz do zlewu po czym omijając Louisa wyszłam z kuchni.
Jakoś nie wyobrażam sobie siebie na bankiecie pełnym sław. To tak jakby do słoika z ciastami wrzucić kamień, zupełnie nie pasuje. Czuję, że to się źle skończy.
Zaczęłam wchodzić po schodach kiedy nie wiadomo skąd obok mnie pojawił się Tomlinson.
- Czego chcesz? - zapytałam ostro. Naprawdę nie chciało mi się z nim rozmawiać.
Louis spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Mogłabyś chociaż udawać miłą, po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem - powiedział to tak dumnie, że przez chwilę nie wierzyłam, że to on. Louis nigdy nie był zarozumiały. Zawsze śmieliśmy się z takich ludzi, a teraz wyjeżdża do mnie z takim tekstem. W prawdzie zrobił dla mnie dużo, ale to nie powód aby przesadnie się tym obnosić. Zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak.
- Gdybym wiedziała, że będziesz mnie potem szantażował to bym wcale o to nie prosiła.
- Szantażował? Chyba w życiu nie słyszałaś szantażu.
Przewróciłam oczami.
- Możesz mi powiedzieć po co za mną idziesz? Z tego co wiem, to twój pokój jest w drugim skrzydle.
Louis wzruszył ramionami.
- Nawet słowa nie zamieniliśmy od kąt tu jesteś, więc...
Przerwałam mu.
- Bo wczoraj zostawiłeś mnie z walizką w samochodzie i zwiałeś. Dobrze, że Niall mi pomógł.
Tomlinson prychnął drwiąco. Spojrzałam na niego zaskoczona, byliśmy już prawie na piętrze.
- O co ci chodzi? - zapytałam, zatrzymując się na stopniu.
- O nic - on również się zatrzymał, był ode mnie sporo wyższy - Masz rację, na Nialla zawsze można liczyć.
W jego głosie było słychać ironię.
- Pewnie Zayn też jest bardzo miły? - zapytał znów w ten sam sposób. Nie rozumiałam do czego on zmierza.
- Jesteś dziwny - stwierdziłam w końcu.
- Po prostu na nich uważaj - powiedział cicho, po czym zaczął schodzić po schodach.
Dlaczego wszyscy każą mi tu na kogoś uważać?
- Co ty pieprzysz?! - nie wytrzymałam - Oni dwaj jako jedyni nie są skończonymi dupkami! Dlaczego ci to przeszkadza?!
- Alex, nie krzycz - spokój w jego głosie jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.
- Dlaczego?! Bo któryś z twoich kolegów zobaczy, że ze mną rozmawiasz?
- Nie rozumiesz.
- Czego? Tego, że jesteś pierdolonym hipokrytą? Masz rację nie rozumiem.
- Przestań.
- Nie! Ja naprawdę nie chcę tu być, a ty i ten twój kolega mi tego nie ułatwiacie.
Niespodziewanie na moim policzku pojawiły się łzy. Świetnie, znowu płaczę.
- Więc skoro nie potrafisz zapomnieć, o tym co się stało dwa lata temu, to chociaż zostaw mnie w spokoju i mi nie dokładaj. Po skończeniu umowy zniknę i więcej mnie nie zobaczysz.
Łzy kapały mi z linii szczęki na bluzkę. Wyobrażałam sobie jak żałośnie musiałam wyglądać.
Louis patrzył mi prosto w oczy i nawet nie wiem kiedy, znowu był przede mną. Odchrząknął cicho, wyglądał na zmieszanego.
- Niall i Zayn założyli się, który pierwszy cię zaliczy - poczułam się tak, jakbym oberwała w brzuch. Louis chyba to wyczuł, bo dodał.
- Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć.
Niespodziewanie moja broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. Zaraz rozkleję się na dobre, ale nie chcę tego zrobić przy nim.
- Dlaczego mam ci wierzyć? - zapytałam drżącym głosem - Dlaczego mi to robisz?
- Po co miałbym kłamać? Żeby cię jeszcze bardziej zgnoić? I tak widzę, że świetnie mi idzie - nie słyszałam satysfakcji w jego głosie, tylko ból. Po co on mi to mówi?
Nie chciałam już go słuchać.
- Tak, idzie ci wyśmienicie - prychnęłam i pokuśtykałam do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.


Znowu do późnego wieczora nie ruszyłam się z pokoju. Denerwowało mnie, że jestem takim tchórzem. Powinnam zejść na kolację i stawić czoło Liamowi i Louisowi. Jednak nie potrafiłam. Z resztą na Nialla i Zayna też nie mogłam patrzeć. Nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam Tomlinsonowi. Kiedy to mówił w końcu brzmiał jak on, a nie snob.
Westchnęłam, to co się tutaj dzieje jest strasznie popierdolone.
Dzisiejsza noc, jak na sierpień przystało, była ciepła i bezchmurna. Siedziałam na balkonie i oglądałam gwiazdy. Robiłam to już jako mała dziewczynka.
- Meg zaczyna się martwić, czy nie cierpisz na anoreksję.
Odwróciłam głowę i z zaskoczeniem musiałam przyznać, że w drzwiach mojej sypialni stał Harry. Najwidoczniej wrócił.
- Chcę być sama.
- Wiem - powiedział, po czym wziął jedno z krzeseł i usiadł obok mnie.
- Harry, nie chcę cię tu - powiedziała nawet na niego na spoglądając, gwiazdy były ciekawsze.
- To też wiem.
Ta rozmowa była dziwna.
- Więc co tu robisz? - zapytałam.
Harry milczał przez dłuższą chwilę.
- Wiem co tu się działo - mówił powoli - I chcę, żebyś wiedziała, że z Louisem gadaliśmy już z Niallem, Zaynem i Liamem. Teraz powinno być lepiej.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy on właśnie powiedział, że Louis mi pomógł? Mimo wszystkiego co do niego wykrzyczałam?
- Nie wierzę, że zmusiłeś do tego Louisa.
- Sam to wymyślił - powiedział z łagodnym uśmiechem - Słuchaj Alex, on naprawdę stara się zapomnieć o przeszłości, ale dla niego nie jest to łatwe.
Nie tylko dla niego, cisnęło mi się na usta.
Pozwalam jednak kontynuować Harry'emu.
- Daj mu trochę czasu.
- Naprawdę wierzysz, że po tym co się stało uda mi się jeszcze z nim zaprzyjaźnić? Bo ja nie. On mi nigdy nie wybaczy.
Harry uśmiechnął się łagodnie.
- Nie wiesz jak wiele można przebaczyć.
Po czym wstał i wyszedł, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.



***
Czyżby Lou nie był aż takim dupkiem?
Okej, dziewczęta bardzo wam dziękuję za miłe komentarze, do następnego postu!

4 komentarze:

  1. Że co ?! Niall! Zayn! Do jasnej Anielki! Co za głąby! Mogli sobie takie głupie zakłady dopuścić. Ale cieszę się, że Harry I Lou pogadali z nimi. Myślę, że Louis'a nadal boli ,,zdrada'' Alex.
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jacy idioci, gdyby wiedzieli ze to nie byla zdrada, ugh

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Liam,Zayn i Niall zachowali się jak skończone dupki.Za to Louis i Harry zachowali się w porządku. To miło ze strony Louis'a że peubuje zapomnieć o przeszłości. Trzymam kciuki za niego i Alex aby zapomnieli o przeszłości lub wszystko sobie wyjaśnili.
    A tobie kochana życzę jak najwięcej WENY i aby rozdzieł pojawił się jak najszybciej

    Ściskam i Gilgam
    Mrs.Tomlinson

    OdpowiedzUsuń