Przez resztę dnia nie ruszałam się z pokoju. Nie zeszłam na kolacje, ani na dzisiejsze śniadanie. Nie chciałam widzieć tego pierdzielonego Liama, ale żołądek już od dawna woła jedzenie.
Ostrożnie uchylam drzwi i nasłuchuję, aby się zorientować, czy korytarz jest pusty. Potem wychylam głową aby się w tym upewnić i dopiero wtedy wychodzę po cichu z pokoju. O ile po cichu można uznać stukanie kulami o drewnianą podłogę. Mimo to, byłam tak głodna, że musiałam dostać się do kuchni.
Dodatkowo wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy, bo praktycznie nie spałam. Cały czas myślałam o Liamie i wczorajszej sytuacji. Jestem tak zmęczona, że zarzuciłam na siebie jedynie szorty i luźną koszulkę, a jedyne co udało mi się dzisiaj zrobić to umycie włosów. Dlatego teraz z pokręconych pasm kapie woda a moja koszulka jest do połowy mokra. Nie wiem co jest gorsze, to że wyglądam jak kupa, czy te cholernie śliskie schody. Kiedy jednak udało mi się z nich zejść i nie wyrżnąć orła ruszyłam do kuchni. W domu panowała cisza, co mogło oznaczać, że chłopków nie ma.
Już w wejściu dostrzegłam otwartą lodówkę i stojącą przy niej niską, ale dość pulchną kobietę. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzień dobry Meg - powiedziałam i usiadłam na wysokim stołku przy wyspie.
- O, cześć skarbie - Meg miała w zwyczaju nazywanie każdego ,,skarbem'' - Jak się czujesz? Noga w porządku?
- Tak, ale mam już dość tego gipsu - kobieta zamknęłam lodówkę łokciem nie mając wolnej ręki bo trzymała w niej mnóstwo jedzenia - Meg, gdzie są wszyscy?
Kobieta spojrzała na mnie przelotnie.
- Chłopcy mają wywiad w ogrodzie, lepiej nie wychodź, bo jak ci krwiopijcy cię dorwą to już nie wrócisz.
Zaśmiałam się cicho. Meg wyglądała jakby była w transie, pogrążona w świecie gotowania. Nic z zewnątrz się nie liczyło, jedynie to co teraz robiła. A muszę przyznać, że efekty były pyszne.
Podobnie miała mama. Gotowanie było jej pasją. Pamiętam jej skupioną minę, kiedy odmierzała łyżkę oleju lub coś w tym rodzaju. Zawsze była piękną kobietą, z resztą Vicky jest do niej bardzo podobna. Niemal identyczna. Ja za to poszłam w tatę.
- Chcesz coś zjeść skarbie? - zapytała nagle wytrącając mnie z zamyśleń - Nie byłaś na śniadaniu.
Skrzywiłam się. Nie wyobrażam sobie jest posiłku z Liamem. Na sam jego widok tracę apetyt.
- Zostało może coś jeszcze z niego? Kiszki grają mi marsza.
Meg stwierdziłam że to dobrze, bo pozbędzie się resztek z lodówki. Odgrzała mi naleśniki z rana, cały czas opowiadając różne historie. Ta kobieta jest naprawdę niesamowita. Tryska od niej taki optymizm, że nawet poprawił mi się humor i naprawdę się śmiałam. To było wspaniałe.
Właśnie opowiadała mi o tym jak jej - już dorosły - syn w wieku dwunastu lat upił się winem, kiedy do kuchni wpadł Louis.
- Meg, upiekłaś już... - urwał na chwilę widząc mnie jedzącą naleśniki - ...babeczki?
Patrzył na mnie pustym wzrokiem. Pamiętam jak wczoraj powiedział Liamowi dość, na jego twarzy malowało się wtedy pewnego rodzaju współczucie. Teraz nie było po nim śladu.
- Tak, stygną w jadalni. Skończyliście już pajacować?
Louis pokiwał głową.
- Mamy wolne do końca dnia. Wieczorem przyjeżdża Colin.
Spojrzałam na swój pusty talerz, chcąc uniknąć wzroku Tomlinsona. Muszę szybko wrócić do pokoju. Wzięłam kule i wstałam z stołka.
- To dobrze, muszę z nim porozmawiać o menu na bankiet.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Jaki bankiet? - zapytałam patrząc na Meg, a starając się całkowicie zignorować Louisa.
Kobieta była najwidoczniej zbita z tropu.
- To ty nic nie wiesz?
- Co mam wiedzieć?
- Za dwa tygodnie będzie tu bankiet promujący naszą płytę - odpowiedział mi Louis, przez co niestety musiałam na niego spojrzeć. Stał oparty o framugę i wyglądał świetnie.
- Będzie wiele sławnych osób, na pewno kogoś poznasz - dodała z uśmiechem Meg.
Spojrzałam na nich przerażona.
- Ja mam rozmawiać z celebrytami?
Louis zaśmiała się cicho.
- Spokojnie i tak żaden nie będzie chciał z tobą gadać.
Spojrzałam na niego chłodno.
- Więc mam problem z głowy - odwróciłam się twarzą do Meg - Dzięki za naleśniki, były pyszne.
Odłożyłam talerz do zlewu po czym omijając Louisa wyszłam z kuchni.
Jakoś nie wyobrażam sobie siebie na bankiecie pełnym sław. To tak jakby do słoika z ciastami wrzucić kamień, zupełnie nie pasuje. Czuję, że to się źle skończy.
Zaczęłam wchodzić po schodach kiedy nie wiadomo skąd obok mnie pojawił się Tomlinson.
- Czego chcesz? - zapytałam ostro. Naprawdę nie chciało mi się z nim rozmawiać.
Louis spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
- Mogłabyś chociaż udawać miłą, po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem - powiedział to tak dumnie, że przez chwilę nie wierzyłam, że to on. Louis nigdy nie był zarozumiały. Zawsze śmieliśmy się z takich ludzi, a teraz wyjeżdża do mnie z takim tekstem. W prawdzie zrobił dla mnie dużo, ale to nie powód aby przesadnie się tym obnosić. Zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak.
- Gdybym wiedziała, że będziesz mnie potem szantażował to bym wcale o to nie prosiła.
- Szantażował? Chyba w życiu nie słyszałaś szantażu.
Przewróciłam oczami.
- Możesz mi powiedzieć po co za mną idziesz? Z tego co wiem, to twój pokój jest w drugim skrzydle.
Louis wzruszył ramionami.
- Nawet słowa nie zamieniliśmy od kąt tu jesteś, więc...
Przerwałam mu.
- Bo wczoraj zostawiłeś mnie z walizką w samochodzie i zwiałeś. Dobrze, że Niall mi pomógł.
Tomlinson prychnął drwiąco. Spojrzałam na niego zaskoczona, byliśmy już prawie na piętrze.
- O co ci chodzi? - zapytałam, zatrzymując się na stopniu.
- O nic - on również się zatrzymał, był ode mnie sporo wyższy - Masz rację, na Nialla zawsze można liczyć.
W jego głosie było słychać ironię.
- Pewnie Zayn też jest bardzo miły? - zapytał znów w ten sam sposób. Nie rozumiałam do czego on zmierza.
- Jesteś dziwny - stwierdziłam w końcu.
- Po prostu na nich uważaj - powiedział cicho, po czym zaczął schodzić po schodach.
Dlaczego wszyscy każą mi tu na kogoś uważać?
- Co ty pieprzysz?! - nie wytrzymałam - Oni dwaj jako jedyni nie są skończonymi dupkami! Dlaczego ci to przeszkadza?!
- Alex, nie krzycz - spokój w jego głosie jeszcze bardziej mnie rozwścieczył.
- Dlaczego?! Bo któryś z twoich kolegów zobaczy, że ze mną rozmawiasz?
- Nie rozumiesz.
- Czego? Tego, że jesteś pierdolonym hipokrytą? Masz rację nie rozumiem.
- Przestań.
- Nie! Ja naprawdę nie chcę tu być, a ty i ten twój kolega mi tego nie ułatwiacie.
Niespodziewanie na moim policzku pojawiły się łzy. Świetnie, znowu płaczę.
- Więc skoro nie potrafisz zapomnieć, o tym co się stało dwa lata temu, to chociaż zostaw mnie w spokoju i mi nie dokładaj. Po skończeniu umowy zniknę i więcej mnie nie zobaczysz.
Łzy kapały mi z linii szczęki na bluzkę. Wyobrażałam sobie jak żałośnie musiałam wyglądać.
Louis patrzył mi prosto w oczy i nawet nie wiem kiedy, znowu był przede mną. Odchrząknął cicho, wyglądał na zmieszanego.
- Niall i Zayn założyli się, który pierwszy cię zaliczy - poczułam się tak, jakbym oberwała w brzuch. Louis chyba to wyczuł, bo dodał.
- Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć.
Niespodziewanie moja broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. Zaraz rozkleję się na dobre, ale nie chcę tego zrobić przy nim.
- Dlaczego mam ci wierzyć? - zapytałam drżącym głosem - Dlaczego mi to robisz?
- Po co miałbym kłamać? Żeby cię jeszcze bardziej zgnoić? I tak widzę, że świetnie mi idzie - nie słyszałam satysfakcji w jego głosie, tylko ból. Po co on mi to mówi?
Nie chciałam już go słuchać.
- Tak, idzie ci wyśmienicie - prychnęłam i pokuśtykałam do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Znowu do późnego wieczora nie ruszyłam się z pokoju. Denerwowało mnie, że jestem takim tchórzem. Powinnam zejść na kolację i stawić czoło Liamowi i Louisowi. Jednak nie potrafiłam. Z resztą na Nialla i Zayna też nie mogłam patrzeć. Nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam Tomlinsonowi. Kiedy to mówił w końcu brzmiał jak on, a nie snob.
Westchnęłam, to co się tutaj dzieje jest strasznie popierdolone.
Dzisiejsza noc, jak na sierpień przystało, była ciepła i bezchmurna. Siedziałam na balkonie i oglądałam gwiazdy. Robiłam to już jako mała dziewczynka.
- Meg zaczyna się martwić, czy nie cierpisz na anoreksję.
Odwróciłam głowę i z zaskoczeniem musiałam przyznać, że w drzwiach mojej sypialni stał Harry. Najwidoczniej wrócił.
- Chcę być sama.
- Wiem - powiedział, po czym wziął jedno z krzeseł i usiadł obok mnie.
- Harry, nie chcę cię tu - powiedziała nawet na niego na spoglądając, gwiazdy były ciekawsze.
- To też wiem.
Ta rozmowa była dziwna.
- Więc co tu robisz? - zapytałam.
Harry milczał przez dłuższą chwilę.
- Wiem co tu się działo - mówił powoli - I chcę, żebyś wiedziała, że z Louisem gadaliśmy już z Niallem, Zaynem i Liamem. Teraz powinno być lepiej.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Czy on właśnie powiedział, że Louis mi pomógł? Mimo wszystkiego co do niego wykrzyczałam?
- Nie wierzę, że zmusiłeś do tego Louisa.
- Sam to wymyślił - powiedział z łagodnym uśmiechem - Słuchaj Alex, on naprawdę stara się zapomnieć o przeszłości, ale dla niego nie jest to łatwe.
Nie tylko dla niego, cisnęło mi się na usta.
Pozwalam jednak kontynuować Harry'emu.
- Daj mu trochę czasu.
- Naprawdę wierzysz, że po tym co się stało uda mi się jeszcze z nim zaprzyjaźnić? Bo ja nie. On mi nigdy nie wybaczy.
Harry uśmiechnął się łagodnie.
- Nie wiesz jak wiele można przebaczyć.
Po czym wstał i wyszedł, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.
***
Czyżby Lou nie był aż takim dupkiem?
Okej, dziewczęta bardzo wam dziękuję za miłe komentarze, do następnego postu!
Że co ?! Niall! Zayn! Do jasnej Anielki! Co za głąby! Mogli sobie takie głupie zakłady dopuścić. Ale cieszę się, że Harry I Lou pogadali z nimi. Myślę, że Louis'a nadal boli ,,zdrada'' Alex.
OdpowiedzUsuńDo następnego Skarbie <3
jacy idioci, gdyby wiedzieli ze to nie byla zdrada, ugh
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Liam,Zayn i Niall zachowali się jak skończone dupki.Za to Louis i Harry zachowali się w porządku. To miło ze strony Louis'a że peubuje zapomnieć o przeszłości. Trzymam kciuki za niego i Alex aby zapomnieli o przeszłości lub wszystko sobie wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńA tobie kochana życzę jak najwięcej WENY i aby rozdzieł pojawił się jak najszybciej
Ściskam i Gilgam
Mrs.Tomlinson