Miesiąc później
Z uśmiechem na twarzy przyglądałam się białym płatkom spadającym z nieba. W Doncaster rzadko spadał śnieg, dlatego czuję takie podekscytowanie. Nigdy w życiu nie przyszło by mi do głowy, że zobaczę zaśnieżony Paryż. To piękne.
Zacisnęłam mocniej palce na ciepłym kubku z czekoladą. Z Jackiem jest lepiej, wczoraj wyszedł ze szpitala. W prawdzie musi być w stałym kontakcie z lekarzem, ze względu na złamaną nogę i obrażenia głowy, ale jest dużo lepiej. Razem z Driną cieszą się ciążą.
Również mi i Louisowi zaczyna się układać. Chociaż mieszkam aktualnie w Paryżu, Lou przylatuje do mnie w każdej wolnej chwili. Oboje bardzo się staramy aby było dobrze i muszę przyznać, że nam to wychodzi. I mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze parę miesięcy temu żywiliśmy do siebie tak negatywne uczucia. Mogłabym go wtedy zamordować za błahostkę, a teraz? Dochodzimy do takiego momentu, że nie widzę przyszłości bez niego. Po prostu wiem, że skoro przeszliśmy tak wiele, to już ze wszystkim damy sobie radę. Wierzę w to.
Nagle z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Zeszłam z parapetu i zgarnęłam ją z łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz i zmarszczyłam brwi. Nieznany numer. Przyszło mi do głowy, że to znowu jakaś pani z gazety, chce przeprowadzać rozmowę o mojej skomplikowanej relacji z Louisem. Boję się jednak, że to może być coś ważnego. Ostatnio gdy dzwonił do mnie nieznany numer dowiedziałam się, że Drina i Jack są w szpitalu. Kręcę głową, chcąc pozbyć się złych wspomnień. Decyduje się odebrać, mając nadzieję, że to jednak to pani z gazety.
- Halo?
- Oh Alex! Jak dobrze cię słyszeć!
Cała sztywnieje słysząc niski kobiecy głos w słuchawce. Teraz już naprawdę chciałabym aby to była kobieta z gazety.
- I wzajemnie Vicky - mówię niepewnie. Czego ona ode mnie chce?
- Strasznie długo nie rozmawiałyśmy, nie mogłam się w ogóle do ciebie dodzwonić.
Bo ignorowałam każdy telefon.
- Masz jakąś konkretną sprawę? Jestem trochę zajęta - kłamię. Chcę się zbyć siostry.
Przez chwile trwa cisza.
- Chciałam się dowiedzieć co u ciebie. Odkąd opuściłaś Doncaster praktycznie nie rozmawiałyśmy i...
- Wiem do czego zmierzasz - mówię chłodno - Spokojnie wiem ile jestem ci winna. Niedługo wyślę wszystkie zaległości.
- Nie dzwonie, żeby ci przypominać o pieniądzach, chcę się dowiedzieć co słychać u siostry.
- Jakoś się tym nie przejmowałaś kiedy wyrzucałaś mnie z domu - cedzę przez zaciśnięte zęby.
Nigdy o tym nie zapomnę. To było niecałe pół roku po moim rozstaniu z Louisem. Zaczynałam wtedy dochodzić do siebie, sesje z psychologiem powoli skutkowały. Wróciłam ze szkoły cała przemarznięta bo strasznie wiało i w dodatku padał deszcz. Rzuciłam torbę na podłogę i ruszyłam do kuchni chcąc zrobić sobie gorącą herbatę. Nie zdążyłam nawet dobrze otworzyć szafki, gdy poczułam wielkie dłonie na swoim biuście. Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć, że to on. Nadal do końca w to nie wierzę. I gdyby nie Vicky, która w porę weszła do kuchni to James znów by mnie zgwałcił. Jak na ironię jednak to ja okazałam się winna, bo Victoria wolała wierzyć nowemu chłopakowi niż własnej siostrze. Wyrzuciła mnie z domu na dwa miesiące. Bogu dzięki, że już wtedy Tom mieszkał sam, bo nie mam pojęcia gdzie bym się podziała.
- Zrobiłam źle - słyszę w końcu - Nawet bardzo, zachowałam się wtedy jak ostatnia suka, ale naprawdę chcę to naprawić.
- Trochę na to za późno - czuję łzy na policzkach - Jutro wyślę ci połowę tego co zarobiłam i będziemy kwita. Nie dzwoń już do mnie.
- Nie chcę tych pieniędzy, rozumiesz?! Nie po to dzwonię, martwię się o ciebie! O moją małą siostrę. Naprawdę chcę to naprawić i zrobię wszystko, aby tylko tego dokonać. Żałuję tego, co zrobiłam. Dlaczego ty tego nie widzisz?
Teraz już rozkleiłam się na dobre.
Nie potrafię jej wybaczyć. Ona nie jest Louisem, znała mnie od zawsze. Jestem jej siostrą, powinna trzymać moją stronę. Nie mogę zapomnieć jej takiej zdrady.
- Żegnaj Vicky - mówię i od razu się rozłączam, nie dając dojść jej do słowa.
Popadam w histerię, płaczę jak dziecko. Przepełnia mnie zarówno smutek jak i gniew. Muszę w coś uderzyć, albo zniszczyć. Akurat w ręce mam komórkę więc bez zastanowienia ciskam nią o ścianę. Widzę jak rozleciała się na kawałki, ale to było za mało. Biorę figurki stojące na komodzie i rzucam nimi we wszystkie możliwe kierunki, chcąc pozbyć się bólu wypełniającego mnie od środka. Dochodzi do mnie, że wcale nie jestem lepsza od Vicky. Potraktowałam ją jak przedmiot, zachowałam się jak straszna suka. To sprawia, że jestem jeszcze bardziej zła i już mam chwycić za stolik i nim rzucić, kiedy czuję czyjeś ramiona zamykające mnie w mocnym uścisku. W pierwszym momencie jestem śmiertelnie przerażona, uspokajam się dopiero kiedy czuję znajomy zapach. Louis nie puszcza mnie dopóki nie przestaję się miotać.
- Spokojnie - szepce mi do ucha - Już jest dobrze, uspokój się.
Przestaję się wierzgać i Louis korzystając z okazji odwraca mnie tak, aby widzieć moją twarz. Potem ujmuje ją w ręce i zmusza mnie abym na niego patrzyła. Nie chcę tego, ale wiem że nie odpuści. Widząc jego szaro-niebieskie tęczówki cała się rozluźniam. Patrzy na mnie tak łagodnie, bez grama rozczarowania, że złość natychmiast się ulatnia. Nie wiem jak to robi, nie wiem skąd się tu wziął, bo powinien być w Londynie i nie wiem co sobie teraz myśli, ale wiem, że jest po mojej stronie.
W końcu wtulam się w jego ramię, chcąc zapomnieć o całym świecie. Czuję jak Louis delikatnie głaszcze mnie wzdłuż kręgosłupa. Znów czuję łzy na policzkach, bo dochodzi do mnie co się przed chwilą stało.
Straciłam siostrę.
Colin Ralphy
Poprawiłem okulary zsuwające mi się z nosa i kontynuowałem pisanie raportu. Nie cierpiałem tego, ale rozumiałem że jest to potrzebne, więc dosyć często się znajduję na to czas. Wzdycham z irytacją widząc, że nie znalazłem się nawet w połowie pracy. Upijam łyk kawy z ulubionego kubka i piszę dalej, marząc aby ta męczarnia dobiegła już końca.
Nagle drzwi mojego gabinetu gwałtownie się otwierają i wpada przez nie zdyszana Meg. Marszczę brwi widząc jej przerażenie na twarzy.
- Coś się stało? - pytam.
Meg jedynie pokiwała głową i rzuciła coś na biurko. Wziąłem do ręki białą kopertę. To list.
- I w czym problem? - zapytałem już kompletnie nic nie rozumiejąc.
- Przeglądałam pocztę, jak zawsze i trafiłam na to - wskazała na kopertę - To jest nienormalne.
Spojrzałem obojętnie na kopertę i rzuciłem ją z powrotem na biurko. Patrzę na Meg z naganą.
- Już to przerabialiśmy, Meg - mówię lekko znudzony - Chłopcy mają zarówno fanów jak i hejterów i to, że dostają okropne wiadomości jest całkowicie normalne.
Meg wyglądała jakby właśnie dostała w twarz przez co zrobiło mi się trochę nieswojo.
- Zajrzyj do środka - mówi krótko, zawiązując ręce na piersiach.
Widząc, ze nie odpuści postanawiam dla świętego spokoju otworzyć kopertę. Wyjąłem z niej złożoną w pół kartkę. Otworzyłem ją i dostrzegłem zdjęcie.
Teraz już rozumiem.
Zdjęcie wyglądało trochę jak to robione z ukrycia przez paparazzi. W centrum była młoda dziewczyna zapatrzona w szybkę swojego telefonu. Chociaż fotografia robiona była z daleka i ktoś pokreślił brunetkę czerwonym markerem, to dokładnie wiedziałem kim ona jest. Poczułem niepokój ściskający mnie za żołądek. W prawym dolnym rogu znajdowała się wczorajsza data i nazwa miasta, którą jest Paryż. Moje serce zaczęło bić mocniej.
Alexandra jest w niebezpieczeństwie.
Louis
Kiedy się obudziłem Alex leżała wtulona w moje ramię, lecz już nie spała. Bawiła się rąbkiem kołdry, zupełnie jakby się nad czymś gorączkowo zastanawiała. Odgarnąłem jej włosy z czoła, dzięki czemu powróciła na ziemię. Wpatrywała się we mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
Nagle Aly dźwignęła się na łokcie i nie odrywając ode mnie wzroku połączyła nasze usta. Początkowo delikatnie pieściła moje wargi, ale z czasem nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Czułem jak masuje kciukiem linie mojej szczęki. Nie wiem nawet kiedy przerzuciła nogę i znalazła się na mnie, nie przerywając naszych pocałunków. Zaczynałem się domyślać do czego zmierza, ale nie mogłem w to uwierzyć. Jak dotąd nie chciała nawet o tym rozmawiać.
Moje ręce znalazły się pod jej bluzką, na co szeroko się uśmiechnęła. Wyprostowała się wciąż siedząc na mnie okrakiem i zanim się zorientowałem, biała koszulka wylądowała na podłodze. Miana na sobie ładny koronkowy stanik. Spojrzałem na nią zaskoczony brakiem skrępowania, które towarzyszyło jej wcześniej. W jej oczach było coś dzikiego, czego nie dostrzegałem wcześniej. Alex widząc moje zawahanie uśmiechnęła się niewinnie. Nie potrzebowałem niczego więcej.
Szybkim i może zbyt gwałtownym ruchem przerzuciłem ją na plecy wpijając się w jej usta. Teraz to ja górowałem. Schodziłem pocałunkami coraz niżej. Usta, broda szyja do piersi. W między czasie Aly zdarła ze mnie koszulkę. Wodziła rękami po całym moim torsie. Wciąż nie wierzyłem w to, co się dzieje. Nagle Alex odepchnęła mnie mocno od siebie, przez co runąłem na poduszki. Wstała z łóżka i stanęła do mnie tyłem. Początkowo myślałem, że zrobiłem coś nie tak, ale gdy zaczęła kręcić zmysłowo biodrami i zdejmować wolno spodenki, wszystko zrozumiałem. Parę lat temu też się tak bawiliśmy.
Kiedy dżinsowe spodenki wylądowały na dywanie, dłonie dziewczyny sunęły wolno od ud do pośladków, zaczepiając się na gumce od majtek. Odsłoniła kawałek swojej niezwykle zgrabnej pupy, a ja zdałem sobie sprawę, że się oblizuję. Wtedy Aly puszcza materiał, pozostawiając go na miejscu i bierze się za odpinanie stanika. On też ląduje na podłodze. Dziewczyna odwraca się do mnie piersi rękami. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy, gdy zmierza do mnie wolnym krokiem. Nasze usta znów się spotykają, a jej ręce siłują się z moim rozporkiem. Po chwili oboje jesteśmy już tylko w majtkach. Patrzę na jej piękne ciało. Jest idealna, pod każdym względem. Ujmuję jej twarz w dłonie, chcąc spojrzeć w jej niebieskie oczy.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - pytam spokojnie. Jestem właściwie pewien jej odpowiedzi.
Aly uśmiecha się ciepło.
- Jak nigdy.
Przez chwilę trwa cisza, lecz nie ma w niej ani trochę skrępowania. Po prostu cieszymy się tą chwilą. Czasami nie wierzę, że udało nam się to odbudować. Że znów jesteśmy tu razem. Że jej wybaczyłem. Wiem jednak, że moje życie nie miałoby sensu bez niej. Bo to ona nim jest.
Patrzę jej prosto w oczy.
- Kocham cię, Aly.
Dziewczyna wygląda na zaskoczoną, ale nic nie mówi. Przygląda mi się z zaciekawieniem, przygryzając przy tym wolną wargę. Milczy. Nie przeszkadza mi to, ważne że tutaj jest. Nie odeszła. To dla mnie potwierdzenie, że też jestem dla niej ważny. Nawet jeśli ona jeszcze o tym nie wiem.
Znów ją całuję, bardziej romantycznie i subtelnie. Chciałem by ta noc właśnie taka była, jedna z najlepszych w moim życiu.
***
Rozdział krótki, ale za to przy 15 szykuję niespodziankę. Miłego czytania i przepraszam, za jakiekolwiek błędy :)
Genialny, świetny wręcz wspaniały :D Ciekawe o co chodzi z tym "Alexandra jest w niebezpieczeństwie"?? Kto jest na zdjęciu?? Ciekawość mnie zje zanim dodasz nowy rozdział :P Uu.. będzie sie działo ;) Aww.. ta końcówka niesamowita :3 Jestem mega ciekawa co jeszcze wymyślisz? Uwielbiam <33333 <333 Jesteś jedyna w swoim rodzaju <3333 <333333 Więc czekam z niecierpliwością :D Buziaki i dużo weny kochana :*
OdpowiedzUsuńTroche krotki :/ Ale rozdzial jest wspaniały <3 <3 Już nie moge doczekac sie nastepnego <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńMożesz dać link do swojego nowego bloga ? Myśle , że większość osób jest zainteresowana . Masz talent i pisz dalej ! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Naprawdę masz talent. ;)
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za spam, ale jeżeli masz chwilę wolnego czasu to zapraszam na bloga z moim nowym opowiadaniem http://rose-incredible-story.blogspot.com/
nie ma sprawy, zaraz tam zajrzę ;)
Usuń