poniedziałek, 31 sierpnia 2015

8

Uderzałam rytmicznie kulą o kostkę, a promyki słońca grzały mi przyjemnie skórę. Słyszałam jak woda pluska w fontannie, dzięki temu lepiej mi się myślało.
W domu panowała dość napięta atmosfera. Nikt ze sobą nie rozmawiał, a już zwłaszcza w moim towarzystwie. Przestałam opuszczać posiłki, bo doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Mam spędzić tu pięć miesięcy i nie mogę przez cały ten czas omijać chłopaków. Muszę zbudować chociaż minimalną relację jeśli nie chcę tu zwariować.
Z drugiej strony zaprzyjaźnianie się z ludźmi, którzy chcą cię przelecieć lub wyzywają od dziwek nie jest normalne. A przynajmniej w moim odczuciu. Niespodziewanie do moich oczu znów napłynęły łzy. Byłam na siebie zła, że po raz kolejny płaczę. Najbardziej nie mogłam pogodzić się z tym, że nie poznałam się od razu na Niallu i Zaynie. To jak się zachowywali, rozmawiali, wydawali mi się przyjaźni i szczerzy. Byłam cholernie naiwna.
Wytarłam wierzchem dłoni mokre policzki i chrząknęłam głośno. Muszę wziąć się w garść. Nie mogę robić z siebie ofiary i pokazywać tym dupkom jaka jestem słaba. Chociaż spróbuję stworzyć pozory silnej.
- Och, tutaj jesteś.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Meg. Kobieta podeszła do mnie żwawym krokiem. Spojrzałam na nią pytająco, modląc się, aby nie zauważyła, że płakałam.
- Mam cię zaprowadzić do twojego pokoju. Colin już tam czeka z ekipą.
Zaskoczona zmarszczyłam brwi.
- Z jaką ekipą? - zapytałam. Teraz Meg wyglądała na zbitą z tropu.
- Czy w tym domu cokolwiek ci mówią? Od wczoraj Colin trąbi, że macie dzisiaj pierwszą randkę z Louisem.
Zaskoczona padłam na oparcie ławki. Zupełnie zapomniałam o wyjściach publicznych z moim nieprawdziwym chłopakiem. Miałam naciąganą tróje z aktorstwa w szkole, to będzie tragedia.
Mimo to idę w ciszy za Meg, mając nadzieję, że Colin na pierwszą randkę wybrał jakieś mało zaludnione miejsce.

Po trzech godzinach narzekania specjalistów, że zupełnie o siebie nie dbam, wyglądam jak gwiazda filmowa. Mam na sobie granatową sukienkę, bardzo w moim stylu. Kobieta, która mnie ubierała, stwierdziła, że zdecydowała się na prostotę, abym wyglądała jak najbardziej autentycznie.
Fryzjer jedynie trochę podciął i rozjaśnił mi włosy, aby, jak to powiedział, nadać im trochę świeżości. Najwięcej pracy miały kosmetyczki. Wydepilowały mi woskiem chyba całe ciało, co cholernie bolało. Potem przez godzinę zajmowały się paznokciami. Muszę przyznać, że zarówno stopy jak i dłonie wyglądają rewelacyjnie. Do tego zrobiły mi lekki, naturalny makijaż.
Kiedy w końcu patrzę na efekt końcowy jestem naprawdę zadowolona. Dziewczyna, którą widzę w lustrze wygląda jak ja, ale w o wiele lepszej wersji.
- Jeszcze to - stylistka podała mi ciemne sandałki na minimalnym obcasie - Na więcej niestety nie możemy sobie pozwolić ze względu na twój gips. Ale spokojnie, jeszcze nie raz założysz szpilki.
Puściała mi oczko.
Z tego składu właśnie stylistkę najbardziej polubiłam. Na oko jest niewiele ode mnie starsza, więc może dlatego lepiej się z nią dogaduję niż z resztą.
Zdążyłam założyć buty, kiedy do pokoju wpadła Meg. Od razu wybałuszyła oczy i zakryła usta dłonią.
- Wyglądasz olśniewająco, skarbie! - zawołała.
Poczułam, że się rumienię.
Okazało się, że Louis jest już gotowy i czeka na mnie na dole. Mimowolnie przełknęłam głośno ślinę. Nie byłam na randce od kilku lat, a teraz muszę czuć się na niej na tyle dobrze, aby cały świat uwierzył, że jestem po uszy zakochana w Louisie.
Razem z Meg udałam się na dół. Kobieta sypała komplementami jak z rękawa przez całą drogę. To było miłe, ale i tak nie cierpię takich sytuacji, bo nigdy nie wiem co zrobić. Kiedy w końcu znalazłyśmy się na dole, a Meg zajęła się szukaniem Louisa, poczułam ulgę.
- Miał tu czekać - Meg westchnęła opierając dłonie o biodra - On jest niepoważny.
Uśmiechnęłam się na jej komentarz i w tym momencie do holu wszedł Harry i Louis. Na twarzach obu malowało się zaskoczenie. Pierwszy ocknął się Styles.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział z uśmiechem.
- Dzięki - nie wiem dlaczego, ale mój wzrok padł automatycznie na Tomlinsona. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Musimy iść, samochód już czeka.
To nie jest do końca to, co chciałam usłyszeć, ale powstrzymuję się od komentarza. Louis jeszcze raz obrzuca mnie wzrokiem, po czym wychodzimy.

W samochodzie panowała niezręczna cisza. Nawet radio zostało wyłączone, bo Louis warknął, że go denerwuje. Zastanawiałam się gdzie jedziemy. Nie znałam Londynu, nie wiedziałam co gdzie się znajduje. To miasto było zdecydowanie zbyt duże jak dla mnie. Czułam się przytłoczona tym szumem, tłokiem i nieświeżym powietrzem. Doncaster jest miasteczkiem, spokojnym i dość cichym. Nie jestem przyzwyczajona do mieszkania w wielkim mieście. Dobrze, że willa chłopaków jest na obrzeżach.
W końcu samochód się zatrzymał, ale ani ja ani Louis się nie ruszyliśmy. Drzwi gwałtownie się otworzyły, a do środka wsiadł Colin w jednym z swoich garniturów i szarą walizką w ręce. Patrzyłam na niego zaskoczona. Myślałam, że został z Meg w domu.
- Jeśli tak będzie wyglądała ta randka to sukces mamy murowany - powiedział ironicznie, na co przewróciłam oczami.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Próbuję zapobiec porażce, którą z pewnością byśmy przez was odnieśli - spojrzał znacząco na mnie, potem na Lousia - Kiedy wejdziecie do restauracji, macie się zachowywać jak zabójczo w sobie zakochani. Cały czas się uśmiechać, rozmawiać i śmiać. W oczach fanów jesteście parą, więc nie szczęście sobie też czułości. Chyba nie muszę mówić, że pocałunek jest obowiązkowy?
Moje oczy szerzej się otworzyły. Wiedziałam, że w końcu będę musiała pocałować Louisa, ale nie myślałam, że już dzisiaj. Nie byłam na to przygotowana. O mój boże.
Kiedy spojrzałam na Louisa z jego twarzy wyczytałam zaskoczenie, ale i tak był o wiele bardziej opanowany ode mnie. Czułam, że atak paniki jest blisko, ale nie mogłam do niego dopuścić.
- Zaraz będziemy na miejscu - głos Colina wyrwał mnie z zamyśleń - Macie być tak realistyczni, abym nawet ja uwierzył w waszą wielką miłość.
Nagle samochód znów się zatrzymał, a Colin tak po prostu wysiadł.

Muzyka
Okazało się, że moja pierwsza randka z Louisem ma mieć miejsce w restauracji. Mało oryginalnie, jednak byłam tak zdenerwowana, że się nawet nad tym nie zastanawiałam. Największa trema złapała mnie w swe szpony przed samymi drzwiami do restauracji. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że zaraz wejdę na scenę, na której po prostu będę grać. Bez określonego scenariusza, czysta improwizacja. Może z wyjątkiem pocałunku, który jest nam z góry narzucony.
Wzięłam głęboki oddech, po czym głośno wypuściłam powietrze. Uspokój się Alex, dasz radę. Robiłaś trudniejsze rzeczy.
Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na plecach. Przerażona od razu szybko się odwróciłam, byłam gotowa bronić się kulami. Okazało się jednak, że to Louis.
Przyglądał mi się przenikliwie.
- Spokojnie - jego głos był łagodny - Po prostu bądź sobą.
Mogłam przysiąc, że dostrzegłam cień uśmiechu na jego twarzy. Poczułam miłe ciepło, rozlewające się po moim brzuchu. Przez chwilę było tak jak kiedyś.
Pokiwałam głową.
- Super - stwierdził Louis - Więc wchodzimy.
Nie zdjął dłoni z dolnej partii moich pleców, co z jednej strony było urocze, a z drugiej uderzała we mnie świadomość, że to jedno wielkie kłamstwo. Kłamstwo, w które sama się wciągnęłam.
Kiedy drzwi się otworzyły, przybrałam najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Miałam jednak wrażenie, że wyglądam idiotycznie. Z przerażeniem stwierdziłam również, że rozmowy ucichły, a oczy wszystkich były wlepione w nas. Poczułam narastającą panikę.
To scena. To scena. To scena.
Spojrzałam na Louisa szukając pomocy i kiedy odnalazłam jego ciepły wzrok, od razu się rozluźniłam. Kąciki ust szatyna powędrowały ku górze i po chwili już składały subtelny pocałunek na moim czole. Byłam zarówno zaskoczona, jak i zadowolona.
Nie potrafiłam jednak pojąć, jak Louisowi udaje się tak świetnie grać. Zawsze był genialnym aktorem. W liceum grał główne role we wszystkich przedstawieniach, mimo, że był znienawidzony przez nauczycieli. Po prostu wiedzieli, że nikt nie zagra tego lepiej.
 Kelner zaprowadził nas do stolika. Louis odsunął mi krzesło, jak prawdziwy dżentelmen, po czym usiadł na przeciw. Dopiero teraz rozejrzałam się po wnętrzu. Restauracja z pewnością była jedną z tych droższych i szykowniejszych. Na ścianach królowały odcienie brązu, ale były również miejsca pogrążone w beżach i ecru. Sufit był podświetlany, co w połączeniu z zwisającymi żyrandolami w kształcie walców, wyglądało pięknie. Dodawało również dużo więcej uroku restauracji. Kiedy spojrzałam w dół, złociste panele tworzyły niepowtarzalny wzór. W dodatku były tak czyste, że musiałam walczyć sama z sobą, aby się nie schylić i dotknąć. Oprócz tego takie szczegóły jak zasłony, obrazy i świeże kwiaty sprawiały, że pomieszczenie było naprawdę przytulne.
- Alex - głos Louisa sprowadził mnie na ziemię - Odpłynęłaś.
Niespodziewanie ujął moją dłoń w swoją. Poczułam miły ucisk w brzuchu, jakbym znowu miała piętnaście lat i pierwszy raz się całowała. Niesamowite było jednak to, jak Tomlinson na mnie patrzył. Zupełnie jakby ostatnie dwa lata zostały wymazane z naszych życiorysów, a on nadal był we mnie szaleńczo zakochany. Genialny aktor.
- Przepraszam, postaram się być maksymalnie na tobie skupiona - uśmiechnęłam się szczerze - Chociaż to nie będzie proste, cholernie mnie rozpraszasz.
Lou zaśmiał się, słysząc moje słowa.
- Jednak to ja mam przed sobą dziewczynę, od której nie da się oderwać oczu - stwierdził ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Już miałam coś dodać, kiedy pojawił się kelner wręczając nam karty dań. Zupełnie nie wiedziałam jakie danie powinnam zamówić, głodna też za bardzo nie byłam. Dopiero z pomocą Louisa zdecydowałam się na mule w białym winie. Louis przez cały ten czas nie puścił mojej dłoni. Zupełnie jakby sądził, że kiedy to zrobi, stracę w nim oparcie i nasza niby-randka się posypie. Czułam się jednak tak dobrze w jego towarzystwie, że przestałam się martwić o to jak wypadnę w oczach mediów. Liczyło się to, że jestem tu ja i on.
Właśnie czekaliśmy na naszą kolację, kiedy Louis próbując mnie rozśmieszyć, zaczął opowiadać różne kawały.
- Albo to! Jak piją nurkowie? - robi chwilową pauzę - Do dna.
Chowam twarz w dłoniach.
- Na litość boską Louis! To najgorszy dowcip, jaki w życiu słyszałam.
Louis głośno prychnął.
- Mogłabyś chociaż docenić moje starania - stwierdził udając obrażony ton. Zaśmiałam się cicho.
- Oczywiście, że je doceniam. Nigdy nikt tak fatalnie mnie nie rozśmieszał.
Louis uśmiechnął się mimo woli. Oczy błyszczały mu się jak iskierki.
- Pamiętasz jak Elizabeth opowiadała nam dowcipy? Nie wiedzieliśmy czy się śmiać, czy płakać.
I nagle mój cały dobry nastrój wyparował. Wystarczyła jedna wzmianka o matce. Wiem jednak, że nie mogę dać po sobie poznać, że coś jest nie w porządku, dlatego sile się na uśmiech.
- Tak, ona ma beznadziejne poczucie humoru - potwierdzam, mając nadzieję, że to koniec tematów.
- A co u niej? Dawno jej nie widziałem.
Nadzieja matką głupich.
Nabieram dużo powietrza, modląc się aby nie było po mnie widać zmieszania.
- Wszystko w porządku - mówię przez zaciśnięte żeby - A co u Anne? Ostatnio mało przebywała w Doncaster.
- No wiesz, siedmioro dzieci to spory obowiązek. Poświęca macierzyństwu cały swój wolny czas - mówi, a ja przypominam sobie Anne odwożącą bliźniaczki do szkoły. To jak się zwracała do dzieci, sam sposób patrzenia na nich. Dałabym wszystko, aby moja matka spojrzała na mnie z taką miłością jak robi to Anne.
- Musimy kiedyś zaprosić je obie na obiad. Niech się do siebie przyzwyczajają.
Śmieję się, chociaż wcale nie jest mi do śmiechu. Naprawdę rozmowy o matce nie należą do moich ulubionych.
Na szczęście reszta wieczoru mija mi naprawdę przyjemnie. Naprawdę zachowywaliśmy się jak na najprawdziwszej randce i mam wrażenie, że Colin nie będzie miał się do czego przyczepić. Jedyne co mnie wciąż niepokoi, to pocałunek. Stwierdziłam jednak, że to Louis powinien do niego doprowadzić. W końcu to on w tym ,,związku'' nosi spodnie.
I prawdę mówiąc nie musiałam długo czekać. Kiedy zjedliśmy już kolację i wypiliśmy prawie całą butelkę wina, Lou stwierdził, że czas się zbierać.
- Nie chcę wracać - protestuję cicho - Nie chcę, żeby chłopaki zepsuli tak piękny wieczór.
Spuszczam głowę, czując rumieńce na policzkach. Nie jestem pewna, czy mogłam tak powiedzieć. Jeśli ktoś naprawdę się nam przysłuchuje, może to wykorzystać. To wszystko za sprawą wina, po alkoholu jestem bardzo prawdomówna.
Louis przyłożył dłoń do mojego podbródka i łagodnie uniósł ku górze. Jego szaro-niebieskie oczy były jak lekarstwo na każde zmartwienie.
- Nikt nam tego nie zepsuje - mówił cicho, prawie szeptał - Jesteś niesamowita, Aly.
Zanim zdążyłam przyjąć do wiadomości, że znów nazwał mnie Aly, nasze wargi się połączyły. Był to długi i bardzo namiętny pocałunek. Zupełnie jakbyśmy oboje byli spragnieni siebie. Przejechałam końcówkami palców po linii szczęki Louisa, czując przy tym miłe drapanie jego zarostu. Uśmiechnęłam się przez pocałunki.
W końcu Louis się odsunął, a ja jestem pewna, że przez dosłownie ułamek sekundy dostrzegam na jego twarzy to, co zobaczyłam wtedy w barze - wyższość i odrazę. Nawet Louis nie jest w stanie wszystkiego ukryć. Gdy potem przyglądam się jego ,,szczeremu'' uśmiechowi, zastanawiam się jaka część tej randki była prawdą, a jaka fikcją. I wtedy dochodzi do mnie jeden bardzo smutny fakt. Relacje budowane na kłamstwie, nigdy nie są prawdziwe.




 ***
No cóż, miłego czytania :)

8 komentarzy:

  1. Zaaaabiję cie zaraz po tym jak skończysz to opowiadanie. Ciebie i wszystkich, nawet Harry'ego ;)
    Nie mogę się doczekać momentu w którym on się dowie jak było naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama się zastanawiam kiedy Louis klaał na randce a kiedy mówił prawdę... Niezły aktor :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 jejku , kocham twoje ff , czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWietny rozdział :) Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś znalazłam tego bloga i się w nim zakochałam :) cały czas się zastanawiam czemu Louis wyzywa Alex od suk itp. Przecież sam też ja zdradził tak szybko o tym zapomniał. Czekam na moment kiedy dowie się prawdy i jaka będzie jego reakcja. Co do rozdziału to wyszedł ci świetnie :) czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj znalazłam tego bloga, jest świetny :D kiedy bedzie nastepny rozdzial *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję, że pojawi się do końca tego tygodnia, strasznie się opuściłam

      Usuń
  7. Zastanawiam sie czy specjalnie nazwalas mame Louisa Anne, czy to pomylka 😉 ale tak to zajebistu lece dalej haha ;*

    OdpowiedzUsuń