piątek, 16 października 2015

9

- Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć?!
Drina była wściekła, zresztą nie dziwię jej się. Ja zareagowałabym tak samo.
- Przepraszam, to wszystko potoczyło się naprawdę szybko - zaczęłam się tłumaczyć, patrząc na swoje stopy - Ten miesiąc był naprawdę zakręcony. Wiem, że nawaliłam, pierwsze co powinnam zrobić to zadzwonić do ciebie i o wszystkim powiedzieć. Przepraszam.
Dopiero wtedy podnoszę wzrok i patrzę w ekran laptopa. Blondyna wciąż obrzuca mnie surowym spojrzeniem. Jakby to, że nie powiedziałam jej o moim związku z Louisem było największą zbrodnią na świecie.
Chociaż w sumie ja bym ją zabiła, gdyby ona pominęła tak ważną kwestię.
Ale to nie jest prawdziwy związek, dlatego nie chciałam jej nic mówić. Nie wyobrażałam sobie, żebym do niej zadzwoniła i szczęśliwa jak nigdy opisywała moją piękną randkę. Bo po pierwsze: wcale nie była piękna, tylko dziwna i sztuczna. A po drugie: jestem po niej jeszcze bardziej przygnębiona i skołowana niż byłam wcześniej.
Dlatego wolałam o tym nie wspominać. Zapomniałam jednak, że we Francji media również istnieją, a temat, taki jak nowa dziewczyna członka One Direction, sprzedaje się jak świeże bułeczki.
- Masz szczęście, że jesteśmy tak daleko od siebie, bo byś dostała spore bęcki! Z resztą i tak je dostaniesz przy najbliższej okazji.
Mimowolnie się uśmiecham, słysząc słowa Driny.
- Psychicznie się na to przygotuję - mówię.
Wiem, że złość już przeminęła dziewczynie. Nigdy nie umiałyśmy się na siebie długo gniewać.
- Więc opowiadaj - nakazała.
- Co?
- Wszystko! - musiałam przyznać, że przejęcie w jej głosie trochę mnie bawiło - Od początku do końca. Chcę znać każdy szczegół. Jak to się stało, że się pogodziliście? O co w ogóle była ta niekończąca się kłótnia?
Mimo, że się uśmiechałam to w duchu krzyczałam z rozpaczy. Nie cierpię okłamywać ludzi na których mi zależy. Wiem jednak, że nie mogę powiedzieć Drinie prawdy. Jest moją najlepszą przyjaciółką, ale nigdy nie powiedziałam jej o gwałcie i nie zamierzam tego robić. Wiem, jakby zareagowała. Kierowało by nią współczucie i litość, a tego bym nie zniosła. Dlatego wcisnęłam jej bajeczkę, że ja i Louis śmiertelnie się pokłóciliśmy. Niechętnie, ale w końcu przyjęła to do wiadomości. Nie miała wyjścia.
Teraz również nie mogę jej powiedzieć, że Louis ponownie zjawił się w moim życiu, aby być ze mną w udawanym związku. Za który ja dostawałam pieniądze, a on większy rozgłos i dobrą reputację. Nie chodzi nawet o to, że złamałabym zasady. Po prostu nie potrafię.
Co za popieprzona sytuacja.
Zaczynam skubać rąbek mojej koszuli.
- Wiesz, że nie rozstaliśmy się w zgodzie, więc na początku nie było łatwo.
Niespodziewanie mi przerwała.
- Tom opowiadał mi o incydencie z restauracji - przyznała, a w jej głosie słychać było współczucie - Louis zachował się wtedy jak dupek.
Pokiwałam głową.
Ma rację, zachował się jak dupek i wciąż się tak zachowuje. 
- Dużo się później zmieniło, Drina - mówię wymuszając uśmiech - Dużo z nim rozmawiałam. Razem doszliśmy do momentu, kiedy znów czuliśmy się jak dwa idealnie pasujące do siebie elementy. Potem zostałam pobita i Louis mi pomógł. Często mnie odwiedzał i paradoksalnie ten cholerny wypadek jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył. Potem zaproponował, abym pojechała z nim do Londynu. To potoczyło się tak szybko, że wciąż nie wierzę, że tutaj jestem.
Nagle dotarło do mnie, jak bardzo chciałabym aby chociaż jedna z tych rzeczy była prawdą. Staram się jednak robić dobrą minę.
Dziewczyna popatrzyła na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Wiem, że to głupie, ale zaczynałam się o ciebie martwić. Po rozstaniu z Lou zupełnie na nikogo nie zwracałaś uwagi, teraz już rozumiem.
Uśmiechnęłam się na jej spostrzeżenie, chociaż to też nie była do końca prawda. Nie dopuszczałam do siebie żadnego mężczyzny, bo wspomnienie tamtej nocy z Jamesem wciąż we mnie żyje. Nie potrafiłam tego zrobić. Jednak jak teraz tak na to patrzę, to faktycznie często moje myśli wracały do Tomlinsona.
- Teraz masz już pewność, że wszystko ze mną w porządku - miałam już dosyć kłamania, więc szybko dodałam - A co u ciebie? Jak z Jackiem?
- Wszystko w porządku. Jeśli dobrze pójdzie to za kilka tygodni również się tutaj przeniesie. Szczerze mówiąc nie mogę się tego doczekać.
- Będę musiała was kiedyś odwiedzić, ale już jak sobie to wszystko uporządkujecie.
Nagle twarz Driny trochę spochmurniała. Zupełnie jakbym powiedziała coś niewłaściwego.
Zmarszczyłam brwi.
- Co jest?
Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, po czym głośno odchrząknęła.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć. Ja...
I nagle ktoś głośno zapukał do drzwi mojego pokoju. Przeprosiłam na chwilę Drinę i krzyknęłam, aby wejść. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis.
Klnę w duchu bo wybrał fatalny moment na to, aby mi dopiec. Wiem jednak, że Drina cały czas mnie obserwuję, więc staram się rozluźnić.
- Cześć, kochanie - mówię uśmiechając się serdecznie.
Louis zatrzymał się w półkroku i popatrzył na mnie jak na idiotkę. Potem zauważa komputer i dopiero załapuje o co chodzi.
- To Louis? Zawołaj go tutaj! - nagle Drina odzyskuję poprzedni nastrój i znów kipi radością. Zupełnie jakby nie było poprzednich dwóch minut.
- Wszędzie rozpoznałbym ten głos - Louis siada obok mnie na kanapie i obejmuje mnie ramieniem - Nic się nie zmieniałaś, Drina.
- Ale ty tak - dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie - Minimalnie wyprzystojniałeś.
- Starałem się - odparł Louis - Słyszałem o Paryżu, gratuluję.
Nagle rozmowa się rozwinęła, a mnie nie mogła zadziwić lekkość i naturalność Louisa. Zachowywał się jakbyśmy nadal byli w liceum.
Oparłam głowę o jego tors. Wciąż obejmował mnie ramieniem, co ani trochę mi nie przeszkadzało. Czułam się spokojna, było mi dobrze. On również był rozluźniony i miałam wrażenie, że nie ma zamiaru szybko kończyć rozmowy z Driną i uciec z mojego pokoju. Właściwie nie wiem nawet po co przyszedł. Ale nie mam nic przeciwko aby został.
I w tym momencie dociera do mnie, że mi się to podoba. Nie może mi się to podobać. Nie mogę robić sobie nadziei. Kończę umowę i znikam. Wymazuję Louisa. Taki jest plan.
Mimo to, moje serce przyśpiesza a na usta wkrada się uśmiech, kiedy Louis, chyba nie świadomie, zaczyna jeździć palcami po moim ramieniu. Jego dotyk sprawia, że zapominam o obawach i po prostu staram się cieszyć chwilą. Jest to naprawdę miła odmiana.
Od naszej randki minął prawie tydzień i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których Louis w ogóle zwrócił na mnie uwagę. A teraz leżałam wtulona w jego pierś, wdychając jego zapach.
I mogłabym tak leżeć już zawsze.

Kiedy się obudziłam, nie było już Louisa, a wyłączony laptop stał na stoliku. Byłam przykryta kocem i wtulona w poduszę, które jestem pewna, że widziałam na górze w szafie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Louis musiał je przynieść. Miło z jego strony.
Wzięłam moją komórkę ze stolika i ją odblokowałam. Miałam dwie nowe wiadomości. Mój uśmiech się powiększył, bo pierwsza było Lou.

                                                                   Nadawca: Louis
                                                                   Odbiorca: Alex
               Dzisiaj jedziesz zdjąć gips, nie musisz dziękować. Coś mi wypadło, więc nie mogę
                         z tobą jechać, ale Harry się zgodził. Bądź gotowa na 9:00.


Patrzę na wiadomość dłuższą chwilę. Czy Louis właśnie wyświadczył mi przysługę? O nic go nie prosiłam, a mimo to załatwił mi wcześniejszą wizytę. W dodatku miał chyba zamiar ze mną jechać. Coś mu wypadło, więc wysłał Harry'ego, żebym nie była sama. Coś tu nie grało. Od kiedy Louis jest dla mnie miły?
Będę miała na niego oko.
Widząc drugiego sms'a mina mi zrzedła. Był od Vicky.

                                                                   Nadawca: Vicky
                                                                   Odbiorca: Alex
                                             Cześć siostra! Co u ciebie? Mam super wiadomość!
                                W przyszłym tygodniu wpadnę do was na kilka dni. Nie mogę się
                                                                        doczekać!


O kurwa, tylko nie ona.
Nie chcę, aby tu przyjeżdżała. Mam wystarczająco dużo problemów z samymi chłopakami. Nie potrzebuję tu jeszcze Vickorii. Nikt nie potrafi mnie tak zdenerwować jak moja siostra. Liam i Louis mogą się przy niej schować.
Muszę porozmawiać z Colinem, zapytać czy on w ogóle wie o jej przyjeździe. Mam cholerną nadzieję, że nie i wtedy wcisnę jej jakieś bzdury o braku czasu.
Westchnęłam.
Dlaczego nie mogę mieć rodziny jak inni? Mój tata nie żyje, mama mnie nie kocha i uważa za kłopot, który bez trudu można wyrzucić ze swojego życiorysu, a jedyna siostra uważa mnie za śmiecia. Tak, moje życie to luksus.
Kręcę zrezygnowana głową. Rozczulanie się nad sobą nic mi nie da. Jak tylko skończę tą cholerną pracę i dostanę wypłatę, to wyjadę. Gdzieś daleko. Zostawię Vicky połowę pieniędzy i dam jasno do zrozumienia, że to koniec. Więcej mnie nie zobaczy.
Mój ojciec byłby załamany. Zawsze bardzo zależało mu na rodzinie. To on sprawiał, że byliśmy razem, a teraz co?
Elizabeth jest w Stanach z nowym partnerem i dziećmi, lada chwila i ja też opuszczę Vicky. Każda poszła w swoją stronę. Nie jesteśmy już rodziną.
Nagle opanowało mnie tak mocno poczucie samotności, że aż poczułam łzy pod powiekami. Ale przecież nie jestem sama. Mam Drine, Jacka i Toma. To oni zastępują mi rodzinę.
Jeszcze raz odblokowałam telefon, aby sprawdzić godzinę.
8:12
Niechętnie zdjęłam koc i wstałam z kanapy.

Jakieś pół godziny później siedzę już w kuchni umyta, przebrana, uczesana i pomalowana. Jem kanapki przygotowane przez Meg. Zupełnie nie mogę się pogodzić z tym, że dostaję gotowe jedzenie na talerzu. Powinnam sama się ruszyć i je przygotować. Czuję się jak rozpuszczona dziewczyna z bogatego domu.
- Dobrze spałaś? - Meg oderwała na chwilę wzrok od sałaty, którą właśnie kroiła - Lepiej wyglądasz.
Często opowiadałam Meg o moich nocnych koszmarach. Nie mówiłam jej oczywiście, że dotyczą one Jamesa i tamtej nocy. Czułam się po prostu lepiej, jak mogłam się komuś zwierzyć nawet z takiej głupoty.
- Bez przygód - uśmiechnęłam się - I dzięki.
Nagle do kuchni wszedł Harry. Zauważył mnie dopiero po chwili i obleciał mnie taki intenstywnie wzrokiem, że poczułam rumieńce na policzkach.
- Wstałaś, super - powiedział i Bogu dzięki odwrócił głowę, szukając czegoś po szafkach - Za dziesięć minut jedziemy. Muszę tylko znaleźć te cholerne kluczyki.
Zajrzał po kolei do każdej szafki, szuflady, chlebaka, lodówki a nawet do piekarnika. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu patrząc na niego.
- Są na twoim biurku - powiedziała Meg, nie odrywając wzroku od sałaty.
Harry znieruchomiał i spojrzał na nią, jakby analizował jej słowa. Nagle się uśmiechnął.
- Jesteś wspaniała - powiedział, na co Meg tylko pokiwała głową.
Harry wychodząc jeszcze odkręcił się na pięcie.
- Lecę po kluczyki, możesz zaczekać w garażu - wyszedł na korytarz, ale nagle znowu stanął jakby sobie o czymś przypomniał - Ładnie wyglądasz.

Zapinając pas w samochodzie Stylesa, czułam się strasznie nieswojo. On za to był zupełnie rozluźniony. Właściwie nie miał powodu do skrępowania. Był u siebie.
Kiedy ruszyliśmy, skupiłam się maksymalnie na krajobrazie za szybą. Nie wiedziałam o czym mogłabym rozmawiać z Harrym.
Za to on chyba wiedział.
- Jesteśmy na siebie skazani przez najbliższe parę godzin - zaczął patrząc to na mnie, to na drogę - Możemy cały ten czas przemilczeć i się ignorować, albo rozmawiać. Osobiście polecam tą drugą opcję.
Przyjrzałam mu się. Jego umięśniona ręka mocno ściskała kierownicę. Zielone oczy były skupione na drodze. Usta wykrzywione w lekkim uśmiechu. Ciemne loki otulały jego twarz. Przyszło mi na myśl, że jego portret byłby piękny. Nagle naszła mnie ogromna ochota na rysowanie.
Znów się odwróciłam podziwiając widoki. Nie rysowałam od odejścia mojej mamy. Za każdym razem, jedynie wpatrywałam się w białą kartkę nie potrafiąc postawić pierwszej kreski. W końcu przestałam próbować.
- Decyzja należy do ciebie - Harry nie dawał za wygraną. Ja tak samo.
Siedziałam uparcie z skrzyżowanymi rękami.
Chociaż nie widziałam bruneta, to i tak byłam pewna, że powstrzymuje parsknięcie śmiechem.
- Dobrze to przemyśl.
Przewróciłam oczami.
- Stracisz życiową szansę na to, aby porozmawiać z tak interesującym człowiekiem.
Mój boże, co to za typ?
- Przeżyję - przyznałam rozbawionym tonem.
- Odezwałaś się - zauważył - Są postępy.
Skrępowanie, które wcześniej czułam trochę się zmniejszyło. Oparłam głowę o zagłówek. Harry'ego nie da się ignorować, a ja też wolałabym rozmawiać niż być cicho.
Spojrzałam na niego.
- To o czym gadamy? - zapytałam.
Na twarzy Harry'ego zagościł tryumfalny uśmiech.
- O wszystkim - powiedział poważnym tonem.
- Aha - burknęłam - No to się nagadaliśmy.
Harry się zaśmiał.
- Możemy pograć w pytania, co ty na to? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Niech mu będzie.
Pokiwałam głową.
- Zacznij - mówię. Chcę się zorientować, jakiego rodzaju pytanie zada, abym mogła przygotować swoje.
- Zgoda - zrobił chwilową pauzę - Co zamierzasz potem? Kiedy skończysz u nas pracować?
- Wyjadę i będę studiować. Nie wiem jeszcze gdzie, ale na pewno nie zostanę w Doncaster - po chwili nie świadomie dodałam po cichu - Nic mnie tam nie trzyma.
- A siostra?
Zaciskam mocniej szczękę.
- Nic.
Cisza, która potem panuje rani moje uszy. Nie cierpię takiego napięcia. Nie wiem czy nie powiedziałam za dużo, nie potrafię spojrzeć teraz na Harry'ego i to osądzić.
- Rozumiem - mówi w końcu - Teraz twoja kolej.
Do głowy przyszło mi kilka pytań. W końcu decyduję się na jedno z nich.
- Jak to jest?
- Jak co jest?
- Kiedy stoisz na scenie i patrzy na ciebie kilkadziesiąt tysięcy par oczu. Kiedy krzyczą, że cię kochają. Mdleją na twój widok?
Harry chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
- Na początku było dziwnie, ale z czasem się przyzwyczaiłem.Wiesz, nauczyłem się, że ta ,,miłość'' fanów dość szybko przemija. Dlatego nie czuję się jakoś szczególnie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
Niemożliwe, że przy tak dużej popularności nie odbiła mu szajba.
Harry chyba wyczuł, co chcę powiedzieć, dlatego dodał.
- Co nie znaczy, że nie mam humorków bogatego dzieciaka. Mieszkasz z nami miesiąc i dopiero zobaczysz, co to znaczy.
- Gorzej nie będzie.
Nie wiem czemu to powiedziałam. Nie powinnam tak mówić. Oni mi pomagają, spłacili moje długi. Muszę nauczyć się trzymać język za zębami.
O dziwo Harrry spogląda na mnie ze współczuciem.
- Wiem, że na początku nie było łatwo - zaczął - Chłopaki zachowywali się jak chuje. Przepraszam cię za nich. Wierz mi, że teraz będzie tylko lepiej.
Tego się nie spodziewałam.
Przeprosił mnie, chociaż sam nic nie zrobił. Nagle poczułam przypływ dużej sympatii do Harry'ego. On mnie rozumie, albo przynajmniej próbuje to zrobić. Boże, on nawet nie zdaje sobie sprawy jak to pomaga.
- Dziękuję - mówię w końcu.
Rozmawialiśmy potem bez przerwy.

Zdjęto mi gips. Mam jedynie przez jakiś czas nosić stabilizator na kostce. Mogę wreszcie normalnie chodzić. Dlatego kiedy z Harrym dojechaliśmy do domu, byłam cała w skowronkach.
- Będę pierwsza! - krzyknęłam, odpinając pas i wyleciałam z samochodu. Biegłam najszybciej jak mogłam, jednak Harry szybko mnie dogonił. Skubany, ma dłuższe nogi. Mimo wszystko udało mi się go wyprzedzić i wpadłam do domu jak burza, a Harry zaraz za mną.
- To się nie liczy, szybciej wystartowałaś - powiedział obrażonym tonem.
- Przegrałeś z kaleką - zaśmiałam się, zdejmując płaszcz.
Harry okazał się naprawdę fajnym gościem. Szybko zeszliśmy poważnych tematów i zaczęliśmy żartować w najlepsze. W szpitalu byliśmy kilkukrotnie upominani przez pielęgniarki, bo zbyt głośno się śmialiśmy.
Kto by się spodziewał, że skumpluję się z Harrym. Wtedy w restauracji, kiedy udawał wyluzowanego podrywacza, miałam ochotę go zabić.
- Właśnie, ty nie powinnaś w ogóle biegać - przypomniał poważnym tonem.
- Nie potrafiłam się powstrzymać - uśmiechnęłam się - Musiałam ci pokazać, że jestem lepsza.
- I skromniejsza.
- To też.
Zdjęłam buty i założyłam trampki, w których chodzę po domu. Potem razem z Harrym weszłam do kuchni, aby się czegoś napić. Strasznie dużo czasu spędziliśmy w szpitalu. To trochę moja wina, bo Harry chciał, po znajomości, wejść od razu. Ja jednak stwierdziłam, że będziemy uczciwi i czekaliśmy trzy godziny w kolejce. Potem dwie godziny, aby zrobić prześwietlenie. Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze, aby coś zjeść. Wyszło więc na to, że dopiero wieczorem wróciliśmy.
- Gdzie jest Meg? - zapytałam, nastawiając wodę na herbatę.
- Musiała wyjść wcześniej, nakarmić kota sąsiadki.
To nie był głos Harry'ego.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Louisa opartego o framugę. Poczułam ucisk w żołądku. Ostatni raz, kiedy go widziałam, leżałam wtulona w jego ciało.
- Aha. - Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
- Długo was nie było - stwierdził. Już miałam zacząć się tłumaczyć, jednak się powstrzymałam. Nie patrzył na mnie tylko na Harry'ego. I to w tak, jakby zrobił coś złego.
Harry jednak uśmiechnął się w ten swój ujmujący sposób.
- Alex nie chciała się wyróżniać, więc czekaliśmy normalnie w kolejkach. Chociaż i tak cały szpital o nas gadał.
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę. Odwrócili wzrok dopiero, kiedy czajnik zaczął gwizdać. Zalałam herbatę sobie i Harry'emu. Ten stwierdził, że musi coś załatwić i biorąc kubek ruszył do swojego pokoju, zostawiając mnie samą z Louisem. Oparłam się o szafki i upiłam trochę herbaty.
- Jak noga? - zapytał, przerywając pełną napięcia ciszę.
- W porządku - przyznałam zgodnie z prawdą - Nie boli.
Skinął głową.
- Oglądam z Niallem film w salonie. Jeśli chcesz to chodź do nas.
Zaskoczył mnie. Mówił obojętnym tonem, ale jego oczy takie nie były. Nie wiem dokładnie co działo się w jego głowie, ale jednocześnie mnie to cieszyło, ciekawiło i przerażało.
- Okej.
Nagle ruszył z miejsca, a mnie zamurowało. Szedł prosto do mnie. Zatrzymał się tak blisko, że nasze nogi się o siebie ocierały. Co on robi? Poczułam jego zapach. Byłam oczarowana i cudem nie opuściłam kubka z herbatą. Patrzyliśmy sobie w oczy, widziałam że ma mocno zaciśniętą szczękę. Teraz już nic nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy. Potem oderwał ode mnie wzrok i otworzył szafkę nad moją głową. Wyjął z niej dwie paczki chrupek.
- Trzymaj i nie dawaj Niallowi, zje ci wszystkie.
Potem poszliśmy do salonu, a ja cały czas czułam, że się rumienię.

Weszłam do swojego pokoju i zapaliłam światło. Byłam wykończona dzisiejszym dniem, więc nie dałam się chłopakom namówić na kolejny film, tylko przyszłam tutaj. Muszę się przespać.
Nagle dostrzegłam jakiś ruch i prawie krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że to Liam siedzący w fotelu. Co on tu, kurwa, robi?
- Nie wiem jak ciebie, ale mnie wychowano, że nie wchodzi się do czyjejś sypialni bez pozwolenia - powiedziałam nie kryjąc niechęci w głosie.
- To nie jest twoja sypialnia, to ja mieszkam w tym domu. Mogę robić co mi się podoba.
Przewróciłam oczami.
- Czego chcesz?
W jego oczach widziałam gniew. Trochę mnie to zaniepokoiło. Liam wskazał, abym usiadła na kanapie.
- Nie, dzięki - odmawiam - Postoję.
Liam wzruszył ramionami.
- Więc przejdę od razu do sedna sprawy - powiedział chłodnym tonem - Ile mam ci zapłacić, abyś się stąd wyniosła jeszcze dziś?
Patrzyłam na niego z odrazą. Jego propozycja jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyła. Od początku chce, abym zniknęła.
- Tracisz czas - powiedziałam, siląc się na spokój - Wyjdź z tego pokoju.
On jednak ani drgnął.
Patrzył za to na mnie z ciekawością.
- Oferuję dwa razy tyle ile masz w umowie - powiedział.
- Nie jestem zainteresowana.
- A to ciekawe - przyznał wstając - Mimo wszystko miałem cię za inteligentną osobę, a skoro nie interesują cię już pieniądze, to znaczy, że albo spodobała ci się sława i chcesz w niej trwać jak najdłużej - zrobił pauzę i podszedł do mnie, tak że dokładnie widziałam jego czekoladowe tęczówki - Albo jesteś na tyle głupia i czekasz, licząc, że Louis ci wybaczy. Nie masz się co łudzić, nie wiem co sobie umyśliłaś ale powiem ci jedno. On ma cię za nic.
Poczułam się, jakby dał mi z całej siły w twarz. Starałam się jednak mu tego nie pokazywać. Nie dam mu tej satysfakcji, nie tym razem.
- Nie zależy mi na Louisie - skłamałam - Po prostu nie zamierzam pchać się z tobą w żadne układy. A jeśli w tej chwili nie opuścisz mojego pokoju, to jutro Colin o wszystkim się dowie. A to chyba nie byłoby korzystne dla ciebie, prawda?
Trafiłam w punkt, bo cały się napiął. Obrzucił mnie lodowanym spojrzeniem, pełnym nienawiści i odrazy. Ja czułam do niego to samo. Miałam ochotę go udusić.
Potem odkręcił się na pięcie i ruszył do drzwi.
- Przemyśl moją propozycję - rzucił nie odwracając się i wyszedł trzaskając drzwiami.


***
Rozdział w końcu jest, przepraszam, że tak późno. Po prostu mam wiele obowiązków i kompletnie nie umiem sobie zorganizować czasu. W dodatku od września męczyłam się z poprzednią wersją tego rozdziału, który kompletnie mi się nie podobał i nie potrafiłam go skończyć. Dlatego stwierdziłam, że napiszę go od początku i ten, który wisi na blogu poszedł mi znacznie sprawniej. Mam nadzieję, że wam się podoba ;)

Pozdrawiam, Rouse xoxo

4 komentarze:

  1. Nie rozumiem dlaczego Liam się tak zachowuje... To tylko umowa a on jest tak wredny, że ugh!
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Natiś*, co z tym Liam'em do cholery?! Właśnie zdaję sobie sprawe że to moj pierwszy rozdział, to musze pomarudzić :D

    Dziewczyno! Kiedy Ona w końcu powie Louis'owo że go jie zdradziła? Kiedy Lou przestanie być taki... suchy (?) do niej? Kiedy Liam przestanie być skurwiel*m? {Przepraszam za słownictwo :* }

    Laska, super piszesz! Podoba mi się jak opisujesz sytuacje, całego rozdziału a nie jak inni... Czyli tylko rozmowa, a nic konkretnego co się dzieje i myślą postacie. <3

    Mam nadzieje że Lou dowie się o gwałcie, i wybaczy Alex... A Liam ją przeprosi. Coś mi świta że był jeszcze zakład między Zayn'em a Niall'em kto ją pierwszy przeleci, więc mam nadzieję że i oni się do tego przyznają! :)

    Pozdrawiam, i pisz szybko następny! :*
    Zapraszam:
    Http://smile-is-all-i-have.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki że musiałam usunąc poprzedni kom :>
    A poza tym.. czemu liam się tak zachowuje?! Ja na jej miejscu bym się wkurzyła i wygarnęła mu wszystko; ciekawe jak by się wtedy zachował ;(
    czekam na next i zapraszam do mnie http://crazylifelouistomlinson.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń